Zszedł z drogi dawno temu. Sam ją porzucił, kiedy zrozumiał, że cnota nie daje nic w zamian. Wie, jak mówić, jeszcze lepiej wie, kiedy milczeć. Każde słowo jest narzędziem, każdy gest obietnicą, którą można złamać bez cienia żalu. Ludzie ufają mu szybciej, niż powinni. Demony, wolniej, niż by chciały. Manipulacja jest odruchem.
Korzysta z życia bez wstydu. Smakuje je łapczywie. Ciała są dla niego chwilowe, wymienne. Imiona nie mają znaczenia. Emocje są zbędnym balastem. Nie szuka bliskości, tylko potwierdzenia, że wciąż coś czuje, albo, że potrafi sprawić, by inni czuli więcej.
Do Last Salvation trafił niecały miesiąc temu. Azyl brzmiał jak dobra opcja: izolacja i nowe zabawki do psucia. Szybko zrozumiał zasady. Brak ucieczki. Brak pełni mocy. Obowiązek pracy. I jedno niewypowiedziane prawo: nie zadawaj pytań, jeśli chcesz oddychać.
Uczy się ludzi, Rady, funkcjonariuszy. Wie, że w każdym ogrodzie najszybciej rosną chwasty. Jeśli Last Salvation myśli, że zamknęło potwora, to jeszcze nie zrozumiało, że potwory najlepiej czują się tam, gdzie wszyscy udają, że są dobrzy.
[O, nie spodziewałam się drugiego pół-demona jak moja Noor! Super, to będzie dla niej szok, a że ma skrzywioną potrzebę poznawczą, to się może uczepić i nie puścić :P
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że stworzyłaś postać, która poszła tropem tego chaosu, który zasiał rodzic nie-człowiek. Trochę szkoda, że to dupek, bo może w pewnym momencie przyciągnąć uwagę niechcianych oczu, ale... na pewno będzie tu z nim ciekawie <3
Zapraszam do nas, jeśli masz ochotę, wydaje mi się, że możemy tu intersująco namotać :) Udanej gry!]
Noor
[Cześć, jak fajnie widzieć tutaj kambiona, to są takie podstępne stwory (mówię to, oczywiście, jako komplement)! Bardzo fajny pomysł na to bolesne zderzenie z rzeczywistością — Malphasowi z pewnością nie do końca pasuje przebywanie w klatce, a właśnie się w niej znalazł. :) Podoba mi się też treść karty, jest zwięzła, ale dobrze przedstawia mało przyjemne motywacje Malphasa.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, w razie chęci na pewno coś wymyślimy! Życzę też dużo weny i przyjemności z pisania. <3]
Morrigan
[Dzień dobry, cześć i czołem :) Jest mi bardzo miło widzieć Cię także tutaj i mam nadzieję, że wraz z Malphasem zagrzejecie sobie tutaj miejsce :) Choć coś mi się wydaje, że to zamknięcie może w pewnym momencie zacząć nudzić tego pana... Oby do tego czasu namnożyło się nam trochę więcej funkcjonariuszy porządkowych, bo ci chyba nie będą mieli z Malphasem łatwo, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńBawcie się dobrze, ale może mimo wszystko nie za dobrze, a gdyby Levi mógł się Malphasowi do czegoś przydać, to oczywiście zapraszam :)]
LEVI ACKERMANN
[Cześć! Niezmiernie miło widzieć Ciebie i tutaj. ♥ Fajny ten Twój pan, a poza tym - jest na co popatrzeć. ^^ Myślę, że punktem zaczepienia mogłoby być w przypadku Malphasa i Rory wspólne przybycie do azylu, skoro oboje są tutaj od niespełna miesiąca. Jeśli więc najdzie Cię chęć, możemy spróbować to jakoś rozwinąć.
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze i zostań z nami jak najdłużej. ^^]
Rory Nielsen
Lubiła pracować w bibliotece. Podobała jej się cisza i spokój, które w niej panowały — żądni rozrywki i chwili zapomnienia mieszkańcy przychodzili tutaj po to, żeby albo wypożyczyć książkę i wrócić z nią do swojego mieszkania, albo siadali przy jednym ze stolików i zaczynali czytać. W świecie, w którym nie było telefonów, trzeba było jakoś radzić sobie z wszechobecną nudą, a Morrigan od zawsze uważała, że to właśnie literatura jest najlepszym sposobem na zabawę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego wyrwała się z rodzimej wioski w stronę wielkiego Dublina. Złożyła papiery na studia nie po to, by wreszcie poznać miejski świat, ale po to, by uczyć się od kogoś, kto miał wykształcenie w interesującym ją kierunku. Cóż, najwidoczniej nie taki miał być jej los — perfekcyjnie przewidziała to ciotka i połowa sąsiadów, dla których życie miejscowej banshee stanowił największą atrakcję. Morrigan, z perspektywy czasu, widziała w sobie idiotkę. Dlaczego myślała, że to właśnie jej uda się uniknąć reperkusji? Dlaczego wydawało jej się, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu miałaby pozostać niewykryta? Nie miała pojęcia. Być może przemawiała za tym młodzieńcza arogancja, być może — zwykła desperacja.
Tak czy siak, teraz jej życie upływało na wdychaniu zapachu starych książek i udawania, że wcale nie widzi prętów klatki, w którą ją wsadzono. Z każdym mijającym dniem na wszystkim zależało jej jednak mniej, więc nie cierpiała szczególnie mocno — a przynajmniej nie bardziej, niż zazwyczaj. Dalej nie mogła spać, noce stały się czasem rozchwiania, nie stabilności, ale ona jakoś sobie radziła. W końcu musiała.
Pochyliła się nad wolnym stolikiem, nad którym rozłożyła książkę. Obok stał wózek, wypełniony po brzegi różnymi lekturami. Morrigan właśnie zajmowała się porządkowaniem nowo przybyłych nabytków i jednym z jej zadań było oznaczanie każdego egzemplarza prostą pieczątką. Rutyna. Porządek. Coś, przy czym mogła przestać myśleć.
I właśnie wtedy usłyszała głos, który niemalże zdążył zatrzeć się w jej pamięci — głos, którego nie słyszała od dziewięciu lat. Głos, będący ostatnią przyjemnością przed największą tragedią jej życia.
Podniosła głowę, zaskoczona, i zamrugała powoli. Zazwyczaj była trochę otumaniona lekami, które brała, żeby chociaż raz przespać całą noc i się nie obudzić, ale Malphasa widziała w tym momencie bardzo wyraźnie. Przełknęła ślinę, wyprostowała się.
— Czy mogę ci jakoś pomóc? — zapytała sucho, nie wiedząc, co innego mogłaby powiedzieć.
Morrigan