nagłówek

17.12.2025

[KP] she was a gentle sort of horror

 CHORUS: Brave girl.
CASSANDRA: People never say that to a lucky person, do they?

MORRIGAN Ó DUBHUIR

13 XI 1996, nieistniejąca już wieś w hrabstwie Roscommon, Irlandia —— w wieku dziewiętnastu lat udało jej się wyjechać na studia do Trinity College w Dublinie, które musiała gwałtownie zakończyć z powodu wykrycia nadnaturalnej tożsamości —— płynnie posługuje się językami irlandzkim i francuskim —— w Last Salvation od dziewięciu lat —— banshee —— bibliotekarka —— powiązania
Włóczy się po miasteczku niczym zjawa; blada i milcząca, z szarymi cieniami pod oczami. Pachnie kawą i różami, mówi głosem znaczonym chrypką. Godzinami przesiaduje w zakurzonej bibliotece, którą opuszcza późnym wieczorem. Przypomina raczej ducha niż kobietę, chociaż pod jej mostkiem schowane jest zupełnie ludzkie, bijące serce, a w żyłach płynie ciepła krew.
Do Last Salvation trafiła dziewięć lat temu. Nie opowiada o zapachu dymu i krzykach sąsiadów, których jedynym grzechem było dobre serce. Pierwszy rok pobytu w obcym miejscu upłynął jej mgliście i szybko, nie pamięta go do końca. Zamieszkała w ciasnej kawalerce, piła kwaśną kawę bez mleka i usiłowała odzyskać kontrolę nad mocami, którą utraciła z momentem pojawienia się w miasteczku. Jej wrzask stał się słabszy, wizje utraciły na częstotliwości, ale wpadanie w trans i nagłe odzyskiwanie świadomości pośrodku drzew zdarza się znacznie częściej. Wyposażona w zapas coraz mocniejszych leków nasennych, usiłuje odnaleźć chociaż namiastkę spokoju. Pod zamkniętymi powiekami ciągle jednak tańczą umarli.
Czeka na śmierć — własną. Bo kiedy tylko zapada w sen, budzi się z krzykiem. Bo tam, gdzie odzyskuje świadomość w środku nocy, śmierdzi trupem. Bo wie, że kiedy przyszła na świat i krzyknęła po raz pierwszy, zabrała życie matce, a smak krwi w jej gardle pomału staje się nie do zniesienia.

___________
Hej, witamy się z Morrigan, która jest trochę dziwna i nieprzystępna, ale zyskuje przy bliższym poznaniu. :)
Twarzy użycza Katie McGrath, cytaty z karty pochodzą kolejno z: Salt Slow Julii Armfield i Orestei Ajschylosa w tł. Anne Carson.

11 komentarzy:

  1. [Ooooh, ale mam ciarki! Genialna, mroczna, ciężka kreacja. Te leki nasenne to Noor chętnie jej będzie sprzedawać, a może czasem sprowadzić coś mocniejszego! ;) Podoba mi się, że tak różnorodne istoty tu się pojawiają, świetnie przedstawiłaś tą panią.
    Życzę cudownych i porywających wątków! ]

    Noor

    OdpowiedzUsuń
  2. [Dobry wieczór - bardzo czekam na tę porę roku, kiedy o tej godzinie będzie jeszcze jasno i będę mogła napisać "dzień dobry" :)
    Czy ja mam prawo kojarzyć tą panią z jakiegoś innego bloga czy coś mi się pomyliło? Ponieważ wydaje mi się, że kojarzę, ale też jak najbardziej mogę się mylić ^^
    Do Katie mam sentyment, ponieważ dawno temu użyczała wizerunku mojej pierwszej postaci na blogu na podstawie Gry o Tron i aż uśmiechnęłam się na jej widok teraz, na stronie głównej :)
    Tak sobie myślę, że z różnorakich względów Morrigan, będąca banshee, będzie miała ręce pełne roboty w takim miasteczku jak Last Salvation 😈 Wszystko okaże się z czasem!
    Życzę udanej zabawy na blogu, natomiast gdyby Levi mógł się Morrigan do czegoś przydać, to oczywiście zapraszam pod jego kartę na wspólną burzę mózgów :)]

    LEVI ACKERMANN

    OdpowiedzUsuń
  3. [Och cudownie, tak jak kapitan Levi jest cudowny 💖
    W takim razie ja na pewno kojarzę ją z Woodwick, choć sama nie zabawiłam na nim zbyt długo, jakoś trudno było mi się rozkręcić.
    Co do wątku, który z pewnych względów stał się obligatoryjny, to Levi jak najbardziej może natknąć się na Morrigan. Prawdopodobieństwo jest wysokie, ponieważ sam lubi włóczyć się po nocy, aczkolwiek całkowicie przytomnie ;) Myślę, że zupełnie po kociemu by ją obserwował, a zainterweniowałby dopiero, gdyby coś miało się stać - czy w transie Morrigan jakkolwiek kontroluje to, gdzie zmierza czy brnie do celu niemalże dosłownie po trupach?
    Wydaje mi się także, skoro Levi przebywa w azylu od jedenastu lat, a Morrigan od dziewięciu, to powinni przynajmniej się kojarzyć. Stąd Levi też może wiedzieć, co mniej więcej się dzieje i nie będzie tym transem Morrigan szczególnie zaskoczony?]

    LEVI ACKERMANN

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ach, zawsze chodziło za mną stworzenie banshee i nawet chciałam pojawić się kimś takim na blogu, ale jednak wiedźmucha wygrała. :D Kreacja, którą nam tu przedstawiasz jest cudowna, skomplikowana i głęboka. I smutna, właściwie to współczuję jej, że musi dźwigać taki ciężar.
    Chętnie natomiast porwę Morrigan na jakiś wątek, bo myślę, że moja Rory może stać się częstą bywalczynią biblioteki, zwłaszcza, gdy dowie się o zbiorach, które wymagają szczególnego zezwolenia. Byłabyś w ogóle chętna na cokolwiek? ;-)]

    Rory Nielsen

    OdpowiedzUsuń
  5. [Tak sobie myślę, że obserwowanie Morrigan w transie stanowiłoby dla Leviego szczególnie dobrą zabawę, tym bardziej że on już wie, o co chodzi, a zgaduję, że czasem Morrigan mogłaby się natykać na jakieś świeżynki w azylu, które jej zachowaniem byłyby całkowicie zdezorientowane. Może nawet zrobiłybyśmy z tego ich małą tradycję? Coś na zasadzie, że Morrigan już parokrotnie zdarzyło się wybudzić z transu przy Levim?
    Poza tym, jeśli ona w transie jest przyciągana w miejsca związane ze śmiercią, to możemy pomyśleć nad jakąś mniejszą lub większą intrygą?
    Natomiast na ten moment, tak jak napisałam, Leviemu może wydawać się, że Morrigan idzie gdzieś, gdzie grozi jej niebezpieczeństwo/zrobi sobie krzywdę i zainterweniuje, próbując ją pokierować w inną stronę. Pewnie nie uda mu się jej wybudzić, a oczyma wyobraźni już widzę, jak będzie dostawał cholery, bo Morrigan będzie przeć w jedno i to samo miejsce. Nie wiem jeszcze tylko, jakie, żeby to było dla niej potencjalnie groźne, help ^^
    Przyszła mi do głowy jeszcze jedna rzecz do dorzucenia do powiązania. Może sześć lat temu, kiedy ojciec Leviego uległ wypadkowi, Morrigan zakręciła się w transie koło ich domu? Finalnie Thatcher przeżył, więc nie wiem, na ile ma to sens, ale był bliski śmierci. Z tym, że przebywał wtedy poza azylem. Nie wiem, czy to by się trzymało przysłowiowej kupy.]

    LEVI ACKERMANN

    OdpowiedzUsuń
  6. [Cześć! Morrigan wydaje się bardzo smutną istotą, nic w tym dziwnego, jeśli zmuszona była do świadomości śmierci, gdziekolwiek by się nie pojawiła. Co więcej nie wydaje się być szczęśliwa w Azylu, chyba że się mylę?
    Ach! właśnie zauważyłam Twój komentarz pod kartą Faith :D Chętnie skorzystamy z zaproszenia, szczególnie będąc ciekawą transu Morrigan, może wyczuje nadchodzącą śmierć w destrukcyjnej Pannie Smith, a może zostaje przyciągana do miejsca, w którym zginęła przyjaciółka Faith?
    Zapraszam na burzę mózgów na maila, tak myślę że będzie najwygodniej :) - vulnerasanenturgirl@gmail.com]

    Faith

    OdpowiedzUsuń
  7. [Od razu pomyślałam, że życie banshee jest naprawdę trudne, patrząc na to, jakim ciężarem obarczona jest ich codzienność. Mam nadzieję, że książki dają jej choć trochę ukojenia i pozwalają poczuć czasami swój zapach, tak dla odmiany. Poza tym, Morrigan to naprawdę super postać! Dokładam się do wszystkich powyższych życzeń, niech czas na pisanie zawsze Ci dopisuje <3]

    Zayden Ward

    OdpowiedzUsuń
  8. [Ściągnięcie to zawsze punkt zaczepienia, który możemy wykorzystać do powiązania, a jeśli masz chęć pogłówkować nad jakimś konkretnym pomysłem, to odezwij się na maila. Co dwie głowy to nie jedna, jak to mówią :D]

    Zayden Ward

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Hej! Dziękuję ślicznie za przywitanie ;)
    Życie banshee jest strasznie ciężkie. Podoba mi się jednak mrok i ciężar, który z taką zwinnością i niemalże lekkością (o ile można tak to nazwać) ujęłaś w karcie!
    Mokseo przyjąłby od niej negatywne emocje, gdyby to miało pomóc, to dora duszyczka! Może jedynie zaproponować napar na noc z ziół na sen. Gdybyście byli chętni, zapraszamy w skromne progi!
    A skoro twoja postać często znajduje się pośród drzew, mogliby natrafić na siebie! ]

    Mokseo

    OdpowiedzUsuń
  10. [zaczepiłam na @ :)]
    Noor

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie potrafił znaleźć sobie miejsca w Azylu. To nie był niepokój, który da się nazwać jednym słowem, raczej ciągłe poczucie, że przestrzeń wokół jest źle dopasowana, jak ubranie noszone zbyt długo przez kogoś innego. Last Salvation miało być schronieniem, a było klatką o gładkich prętach, w których nie dało się zaczepić pazurów. Każdy dzień wyglądał podobnie, każdy korytarz prowadził tam, gdzie nie chciał być. Chaos, którym oddychał, nie miał tu swojego miejsca. Wypełniał obowiązki mechanicznie, prowadził rozmowy, gdy były konieczne, znikał, gdy tylko mógł. Im dłużej tu był, tym wyraźniej czuł, że Azyl go odpycha, jakby wiedział, że nie jest stworzony do zamknięcia. Zbyt wiele reguł. Zbyt wiele spojrzeń udających obojętność. Zbyt mało przestrzeni na błędy, które coś znaczą. Z nudów — albo z potrzeby ciszy, która nie była kontrolowana, poszedł do biblioteki. Lubił ją, bo nie próbowała go oceniać. Stare księgi, przytłumione światło, zapach kurzu i atramentu. Tu można było istnieć bez funkcji. Przesuwał palcami po grzbietach książek bez celu, pozwalając myślom dryfować, aż jedna z nich zahaczyła o coś, czego nie planował pamiętać. Irlandia wróciła nagle. Noc, bar o lepkim blacie, zbyt głośna muzyka i jej śmiech, który brzmiał jak obietnica bez przyszłości. Kilka dni bez imion, bez zobowiązań, za to z ciałami, które rozumiały się aż za dobrze. A potem cisza. Zniknęła, zostawiając go samego przy barze z niedopitym drinkiem i poczuciem, że coś zostało przerwane w połowie zdania. Zatrzymał się. Kilka kroków dalej, przy jednym ze stołów, stała ona. Dokładnie taka, jaką zapamiętał, ta sama linia ramion, ten sam sposób pochylania głowy nad tekstem, jakby świat poza kartkami był jedynie tłem. Przez ułamek sekundy pomyślał, że Azyl zaczyna igrać z jego percepcją. Halucynacje byłyby logicznym skutkiem długotrwałego zamknięcia, ale jej obecność była zbyt konkretna. Poczuł, jak coś w nim się napina, cicho, niemal niezauważalnie. Pamiętał ciężar jej ciała, ciepło skóry, brak pytań. Pamiętał też moment, w którym zniknęła bez słowa, zostawiając po sobie tylko zapach alkoholu i obojętność, która bolała bardziej, niż chciałby przyznać. Nie ruszył się od razu. Obserwował, jakby sam fakt patrzenia mógł potwierdzić, że to nie złudzenie. Biblioteka, jedyne miejsce w Azylu, które wydawało się neutralne, nagle przestała nim być. Stała się punktem przecięcia przeszłości i teraźniejszości, granicą, której przekroczenie zawsze miało swoją cenę. I po raz pierwszy od dawna poczuł coś, co przebiło się przez apatię Azylu, ciekawość zmieszaną z niechęcią, najgorszy możliwy zestaw. Przesunął wzrok po grzbietach książek, jakby rozważał, czy to miejsce naprawdę nadaje się na rozmowy, które nigdy nie powinny się odbyć. Azyl miał swoje zasady, biblioteka swoje milczenie. Ona była wyjątkiem od obu.
    - Nie jestem fanem niespodzianek - stwierdził spokojnie, wracając spojrzeniem do niej - Zwłaszcza tych, które wracają bez zapowiedzi - westchnął. Czuł, jak Azyl znów zaciska się wokół niego, jakby reagował na obecność czegoś, co nie pasowało do jego uporządkowanej struktury. A jednak tym razem nie miał ochoty się wycofać. Jeśli przeszłość postanowiła go odnaleźć właśnie tutaj, w miejscu pełnym zapomnianych historii, zamierzał sprawdzić, ile z niej zostało naprawdę.

    Demon przeszłości <3

    OdpowiedzUsuń