czwartek, 1 grudnia 2011

"It's not much. But it's home..."


 Kryjówka w miejskiej Wieży Zegarowej

Miejsce, które Algarowi bliższe jest teraz niż cokolwiek innego.
No chyba, że nie bierzemy pod uwagę pieniędzy.

Kryjówka w wieży zegarowej stała się domem złodzieja po dwóch ucieczkach z poprzednich mieszkań. Wynajmowanie miejsc okazało się równie rozsądne, co zaglądanie w paszczę smoka z odpaloną zapałką. Ryzyko wydania zwiększało się z każdymi odwiedzinami właściciela z dość „uprzejmą” prośbą, by uregulować czynsz na który zawsze brakowało.
Nic jednak nie dały ostre środki bezpieczeństwa. Rada dowiadywała się, gdzie złodziej się zaszywał i zastawiała na niego pułapki.
Mieszkanie we Wschodniej Dzielnicy obstawili, jakby ukryła się tam co najmniej armia.
Mały apartament na Południu ogołocili bez żadnego słowa.
Algar stwierdził, że nie ma sensu płacenie za coś, co i tak ta parszywa Rada mu zabierze. Coś co przechodziło poza Last Salvation, tutaj wydawało się nad wyraz naiwne.
Rabuś zabrał swoje rzeczy ze skrytki w szafie i udał się na poszukiwania jakiegoś „bezpańskiego” lokum.

I tak zagnieździł się w wieży zegarowej.



Wśród zgrzytów zębatek i w cieniu kryształowej tarczy zegara złodziej odnalazł swój dom. Na najwyższym piętrze, platformie zawieszonej wśród mechanizmów, Algar wprawnie urządził małe schronienie, pełne przydatnych przedmiotów i zakurzonych skrytek. Tak, że nawet niezapowiedziana wizyta konserwatora nic by nie przyniosła w informacjach Radzie.

 Drewniane, zniszczone schody wiodą na poziom, gdzie Algar ćwiczy swoje umiejętności. Są tam skrzynie z położonymi na nich torbami oraz wymalowane ciemną farbą cele, by rozwijać strzelanie z łuku. Kilka wyciągniętych z drzwi rygli, a także wór imitujący ciało strażnika. Nie wygląda to na profesjonalny plac ćwiczeniowy, ale w zupełności wystarczy, by utrzymać giętkość w palcach i pewność ręki.
 Jeśli szukasz tutaj łoża albo jadalni godnych luksusowych hoteli czy chociaż normalnego domu, możesz od razu pogodzić się z przegraną. Cudem jest tu czasem znaleźć kawałek ciepła, a na zmarznięte kości pomaga tylko koc i szklanka spirytusu przyniesiona tu przez Sagrena. Wiatr przechodzi przez kamienne mury, a zbite gdzieniegdzie szyby i kawałki starych szmat sprawiają, że to miejsce wygląda na mocno zaniedbane.
Zima jest tu najgorsza, ale zawsze do przeżycia. Wymaga czasem przeniesienia się niżej, do dawno opuszczonej kanciapy strażnika.
Lokum spełnia podstawowe warunki do życia. Przyznać jednak trzeba, że są one dość ubogie, ale po cóż złodziejowi więcej?

Trudno o lepsze miejsce na chwilowy odpoczynek między akcjami, zwłaszcza, gdy jest się celem włodarzy miasta.


Cień

Przybłęda w równie dużym stopniu jak Algar. Pewnego dnia złodziej zauważył jego błyszczące, jasne ślepia, gdy odbijały się w głębokim cieniu. Nie miał czasu wyganiać go stąd, a też nie widział w tym sensu. Sądził, że zwierzak pójdzie, kiedy zauważy, że mężczyzna jest czasem równie biedny jak on.
Kot został, każdej nocy wpatrując się w Algara i podchodząc coraz bliżej. Rabuś sam nie wiedział, czemu rzucał mu ochłapy po szybkich posiłkach i zachęcał tym do powrotów. Puszek został ochrzczony przez niego imieniem „Cień”, gdyż czasem jego brudne, ciemne futro zlewało się z mrokiem wieży zegarowej.
Złodziej przyzwyczaił się do zwierzęcia, a i Cień zaczął ufać nowemu „właścicielowi”, w przeciwieństwie do jego towarzyszy na których często prycha zagniewany. Kot kładzie się czasem obok Algara, zwijając w puchatą kulkę i ostrzega przed niezapowiedzianymi gośćmi miauknięciem. W zamian dostaje jedzenie i odrobinę pieszczot, co wydaje się dobrym układem dla ich obu.

*****
[Cytat: Thief Deadly Shadows]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz